wszystkie wyspy Wenecji

pierwszy raz do Wenecji przybyłam z psem – wszyscy są bardzo przyjaźnie nastawieni tu do zwierząt

Wenecja to taka klasyka i bardzo turystyczne miejsce, więc aż dziw, że tam trafiłam. Ale trzeba przyznać, że to jedno z miejsc, które po prostu raz w życiu musimy odwiedzić i już (kolejne miejsce we Włoszech zresztą, ale co się dziwić – kolebka kultury). W Wenecji byłam dwa razy, ale za pierwszym razem zaledwie dwa dni, dlatego nie poważyłam się pisać o niej. Nie spodobała mi się wtedy, poraził mnie tłum turystów i deszczowa pogoda. Dopiero gdy za drugim razem zawitałam do Wenecji na tydzień, zrozumiałam bardziej o co chodzi. To zresztą potwierdza moją tezę, że żeby zrozumieć dane miasto to trzeba się po nim powłóczyć bez celu, zamiast ganiać od zabytku do zabytku. I pod tym względem Wenecja jest genialna.

jedno z czołowych ujęć Wenecji – widok z mostu Akademików

Żeby w ogóle zobrazować sobie obszar miasta, trzeba zerknąć na mapę, bo Wenecja jako obszar miejski nie składa się jedynie z głównej wyspy, ale wielu mniejszych wysepek, o których napiszę, ponieważ są one naprawdę warte odwiedzenia nie mniej niż największa z nich. Poza tym do Wenecji zalicza się również dzielnicę Mestre, która obejmuje część na kontynencie. Bardzo ładnie widać mierzeje, laguny, wyspy Wenecji, gdy leci się samolotem, pod warunkiem, że lądujemy na lotnisku Marco Polo, czyli tego najbliższego (droższe bilety np. LOT). Można również lecieć tańszym Ryanairem, ale wtedy dojeżdżamy autobusem. Z Marco Polo można ( i polecam) wziąć taksówkę wodną do samej Wenecji. Samo w sobie jest to przeżyciem, chociaż warto mieć dobrze obudowany bagaż – morze chlapie bardzo i wszystko jest w soli, bo bagaże są na górnym pokładzie. Taksówka wodna nie kosztuje więcej niż bus a płynie szybciej. No i ta atmosfera :).

plac św. Marka z Campanilą (wieżą) i pałacem Dożów na pierwszym planie. Na postumencie symbol Wenecji – lew

Turyści najczęściej znajdują kwatery w Mestre, czyli na kontynencie, bo tak faktycznie jest taniej. Mestre jest bardzo dobrze skomunikowana z Wenecją (pociągi, busy), także nie robi to większego problemu z odległością. Trzeba jednak przyznać że zamieszkanie w samej Wenecji ma ogromny urok, choć swoje kosztuje, ale wg mnie dopiero wtedy czuje się prawdziwą atmosferę miasta. W godzinach wieczornych turyści zawijają się do kwater w Mestre i robi się dość pusto. Można bez końca błądzić uliczkami i kanałami w ciszy i świetle lamp. Hotele na wyspie są bardzo poupychane i często ciężko trafić do wejścia. Zazwyczaj umieszczone są w starych kamienicach co dodaje uroku, a często z okna ma się widok wprost na kanał. Rano budzą krzyki mew lub plusk wioseł gondolierów.

wszędobylskie gondole

Nie będę opisywać zabytków, bo od tego są przewodniki. Poza tym, wystarczy iść za tłumem, żeby trafić na plac św. Marka z kultową bazyliką i wieżą, czy popatrzeć na gondole zaparkowane przy Canale Grande lub przespacerować się mostem Rialto lub Akademików. Zabytków jest tyle, że nie sposób tego pomieścić w głowie i lepiej od razu założyć, że wszystkiego się nie da. Cała Wenecja to jeden wielki zabytek dodatkowo niezwykle pocięty kanałami. Na całej wyspie nie da się poruszać inaczej niż pieszo lub łódką, można zapomnieć o rowerach czy samochodach. Mnóstwo jest mostów i schodów, co potrafi czasem nieźle dać w kość gdy błądzi się w poszukiwaniu przeprawy przez kolejny kanał. Uliczki potrafią być tak wąskie, że z trudnością mieszczą się w niej dwie osoby obok siebie. Co zatem robić oprócz zaliczania kolejnych zabytków?

  • włóczyć się – jak już wiele razy wspominałam, włóczenie się po miastach bez konkretnego planu i celu jest moim ukochanym sposbem poczucia danego miejsca od podeszw butów. W Wenecji to prawdziwa przyjemność, bo co chwila coś zaskakuje, a nie trzeba odejść daleko od głównych arterii turystycznych, żeby zaznać ciszy i spokoju. Ciekawie jest przejść się o 8 rano, kiedy mury jeszcze nie nagrzane a Wenecjanie spieszą do pracy, turyści jeszcze nie wstali. Na targach kłębią się kupcy i mewy dybiące na świeże ryby. Zewsząd dociera szczęk filiżanek do kawy. W południe lepiej wybrać oddalone miejsca od centrum, parki lub te zakątki, gdzie nie ma za dużo atrakcji. Wtedy da się trochę odpocząć i pomyśleć nad miejscem do zjedzenia lunchu. Po posiłku można ruszyć wreszcie w popołudniowym przyjemnym słońcu naokoło co ciekawszych zabytków, bo robi się puściej. Najlepszą porą dla mnie jednak był wieczór, kiedy miasto pustoszało i pojawiali się mieszkańcy. W knajpach robiło się tłoczno i wesoło, a uliczki zapraszały do spacerów pod latarniami. Polecam bardzo wtedy wybrać się na plac św. Marka – są tam dwie wytworne restauracje wynajmujące instrumentalistów (zazwyczaj kwartety). Powaliło mnie jak zaczęli grać aranżacje znanych utworów i np. muzykę z Gry o Tron! Na dodatek jedni drugim sobie nie przeszkadzali a grali na zmianę, co zmuszało tłumek zasłuchanych do ciągłego przemieszczania się 🙂

łatwo się zgubić w plątaninie kanałów

weneckie puste uliczki nocą

  • jeść, jeść, jeść! – jeśli miałabym podać jeden argument dlaczego Włochy to najwspanialsze miejsce na ziemi to właśnie jedzenie. Nigdzie na świecie tak mi nie smakuje i tak dobrze nie robi. Zwykła pizza ze straganu (świetne na lunch!) czy owoce z targu, a wieczorem owoce morza, niezliczona ilość makaronów i do tego wyborne włoskie wino…samo jedzenie sprawiało mi ogromną przyjemność i nie wyobrażam sobie pobytu w tym mieście bez takiej oprawy. Naprawdę nie warto tego omijać, a ceny nie są wcale tak bardzo wygórowane jak na strefę euro (główne danie można zjeść za około 10 euro). We Włoszech panuje ta zasada że koło 12-13 jest lunch a dopiero porządny posiłek późnym wieczorem (restauracje są otwarte zazwyczaj do 15-16 a potem od 19, czyli de facto przeskakują czas, który w Polsce uznajemy za obiadowy). Można po drodze znaleźć wiele bardzo dobrych barów z pizzą i nie należy mylić tego z fast foodem lub barem szybkiej obsługi. Takie pizzerie mają wieloletnią tradycję i ich pizza jest nie do porównania z tą w reszcie Europy. Poza tym koniecznie włoska kawa oraz lody! Takich lodów nie ma nigdzie na świecie. Polecam szczególnie pistacjowe – smakują kompletnie inaczej od tych fabrycznych.

jedna z lokalnych pizzerii

  • przepłynąć na Lido – Lido to typowa wyspa mieszkalna Wenecjan, znana również z mierzei po której się ciągnie i związanych z tym plaż (w samej Wenecji nie da się nigdzie wykąpać). Na Lido jest dozwolony ruch kołowy i sama wyspa nie robi wielkiego wrażenia, bo traci na uroku przez samochody. Jest swojego rodzaju kurortem, pełnym hoteli. Plaże natomiast ciągną się po horyzont, nie są wprawdzie tak białe jak te bałtyckie, za to bardzo szerokie. Laguna pozwala bardzo długo iść wodą ze stopniowo zwiększającą się głębokością. Można tam też wypożyczyć rower, by przejechać całą wyspę.

zachód słońca nad plażą na Lido

  • przepłynąć na Burano – dla mnie Burano jest absolutnym hitem całego wyjazdu. Wyspa absolutnie mnie zauroczyła kolorami i atmosferą oraz minimalną ilością turystów. Na pewno spora zasługa w tym odległości – od Wenecji trzeba przepłynąć vaporetto (tramwajem wodnym) aż 40 minut. Warto więc połączyć wizytę w Burano z Murano bo jest po drodze. Burano jest małą wyspą, typowo mieszkalną, którą można bez problemu przejść w godzinę. Co jest tak cudownego w Burano? Przede wszystkim spokój, leniwa atmosfera, mnóstwo kolorowych domków, które niezwykle cieszą oko i okalają kanały. Rynek jest niewielki a naokoło rozłożyły się sklepy z koronkami, wizytówką tej wyspy.

spokojne uliczki Burano

niezwykłe kolorowe domki

  • przepłynąć na Murano – wyspa znana jest przede wszystkim z fabryki szkła murano, znanego na całym świecie w biżuterii oraz wyrobach szklanych. Sklepów z takimi wyrobami jest zatrzęsienie i można dostać oczopląsu. Poza tym Murano jest bardziej kameralne od Wenecji, ulice dość puste i nie ma takiego gwaru. Kanały zdobią również kolorowe fasady niskich kamienic, a w centrum znajduje się ogromna szklana rzeźba ze szkła murano.

szklana rzeźba ze szkła murano

  • popływać po Canale Grande – jeśli już spodoba nam się pływanie vaporetto, albo przeszliśmy większość uliczek Wenecji na piechotę, naprawdę warto popatrzeć na to miasto z perspektywy wody. Szczególnie na Canale Grande widać, że mieszkańcy dbali o wygląd swoich posiadłości nie tylko wewnątrz, ale także od strony wody, ponieważ przecież wszyscy tą wodą się poruszają. Co rusz widać pałace lub zabytkowe kamienice no i największy, zabudowany kupiecko most Rialto. Nie tylko jednak sam wielki kanał jest atrakcją, vaporetto pozwala popływać praktycznie po całych wodach Wenecji, wystarczy kupić tylko bilet jednodniowy i możemy pływać do woli (dla porównania – bilet jednorazowy to 7 euro, za to bilet całodzienny 21 euro). Sieć tramwajów wodnych jest tak gęsta, że bez problemu dotrzemy tam, gdzie potrzebujemy, nawet w nocy (są specjalne linie nocne).

fronty pałaców, które widać jedynie z wody

zachód słońca nad wenecką laguną

Dodaj komentarz