Egzotyka w zasięgu lotu – Sewilla

palmy i niespotykana nigdzie architektura – europejska egzotyka na wyciągnięcie ręki

Hiszpania bardzo długo była białą plamą na mojej mapie Europy. Myślę, że długo ją bagatelizowałam, jest bardzo popularnym krajem, wszyscy zachwycają się tamtejszą kulturą i jedzeniem, także nie widziałam tam miejsca dla siebie. Bardziej interesowała mnie dużo mniejsza, przycupnięta na samym zachodzie Europy Portugalia. A jednak zdarzyło się tak, że miałam okazję na krótki wypad do Hiszpanii a dokładnie Sewilli. Moje spostrzeżenia są spostrzeżeniami człowieka absolutnie zaskoczonego i wrzuconego w nową kulturę, więc jeśli ktoś z Was tam nie był, na pewno poczuje się podobnie. I od razu mówię – warto!

Do Sewilli dość prosto (i tanio) dostać się Ryanairem z Modlina, natomiast poza nim – trudno i drogo. Miałam to nieszczęście lecieć z przesiadką we Frankfurcie, która zamieniła się w dwie przesiadki i koniec końców spędziłam 14 godzin w podróży. Nic przyjemnego jak się jedzie na parę dni. Co lot bezpośredni to nie przesiadka. Na miejscu łatwo znaleźć przystanek autobusu zabierającego podróżnych wprost do centrum. W samym mieście dobrze funkcjonuje metro oraz autobusy (teraz mając google maps od razu ma się dostęp do rozkładów i linii, także zaplanowanie podróży to naprawdę banał). Bilety kupuje się u kierowcy (jednorazowy to podajże 1,25 euro). Jeśli chodzi o termin to nie polecam lata. Ja akurat byłam w listopadzie i temperatura dochodziła do dwudziestu paru stopni. W lecie to patelnia, gdzie potrafi być nawet czterdzieści i na pewno nikt nie będzie myślał wtedy o zwiedzaniu, czy zachwycaniu się widokami.

uliczki centrum Sewilli – już szykują się na Boże Narodzenie

I od razu pierwsza uwaga. Nikt, ale to absolutnie nikt nie mówi po angielsku. Czy młody, czy stary, wykształcony, w sklepie czy na ulicy. Nikt. Dla mnie był to o tyle szok, że akurat hiszpańskiego nie znam w ogóle. Za nic nie szło się dogadać w najprostszych sprawach, bo Hiszpanie uważają, że jak będą mówić dużo i wyraźnie, to w końcu zrozumiem. No to nie bardzo zrozumiałam. Na szczęście jest internet.

Sewilla na warunki europejskich miast nie jest duża, ale ze względu na ilość miejsc wartych zobaczenia, lepiej wziąć nocleg gdzieś przy centrum. Odpada wtedy transport, a wszędzie da się dojść pieszo. Poniżej przedstawię krótki przewodnik dla tych, którzy tak jak ja nie mieli czasu na dogłębne wniknięcie w tkankę miasta, ale chcieliby zanurzyć się w tej kulturze choć na chwilę. Dużo zostało mi do odkrycia jeszcze (niestety, choroba i konferencja zabrały mi sporo sił), ale z tego co zobaczyłam, jestem w stanie powiedzieć, że rozumiem oczarowanie innych Hiszpanią.

w parkach jesienne liście przeplatają się z palmami – tutaj pomnik na cześć wyprawy Krzysztofa Kolumba i odkrycia Ameryki w 1492 roku

Moje ogólne wrażenia są…egzotyczne. Aż czasem musiałam przypominać sobie, że nadal jestem w Europie. Przyroda i architektura w niczym nie przypominały tych, które do tej pory widziałam w państwach europejskich (no może poza Portugalią, ale w mniejszym stopniu). Pogoda w środku listopada była słoneczna, a temperatura dochodziła do 20-25 stopni (choć zaraz potem się ochłodziło). Czerwona gliniasta gleba kontrastowała ze smukłymi, wysokimi pod niebo palmami oraz wszędobylskimi drzewkami pomarańczowymi, kuszącymi dorodnymi pomarańczami. Jesień mało się odznaczała – jedynie część drzew miała lekko żółte liście. Zamiast gołębi po drzewach hasały papugi (zielone aleksandretty). Większość budynków wznoszona jest z jasnożółtego piaskowca. Co zatem zobaczyć, jeśli mamy niewiele czasu, by zauroczyć się Sewillą?

  • pałac Alcazar – absolutna konieczność. Mnie pałac powalił na kolana, a wiele miałam okazji ich zobaczyć. Wygląda po prostu jak z bajki, od przodu wita bramą w potężnym murze, a za nią jest tylko więcej zaskoczenia. Niezwykła, misterna i przepiękna architektura Mudejar (źródło w arabskiej i muzułmańskiej społeczności Andaluzji) znalazła tu pole do popisu w krużgankach, pokojach, zdobieniach kafli na ścianach, sufitów, wykończenia dosłownie każdego centymetra przestrzeni. Jakby było tego mało (i za dużo skrętów szyi od obracania na wszystkie strony), to przy pałacu znajduje się niesamowity ogród, prezentujący nie tylko architekturę przestrzenną ale całą paletę roślinności. Ogród jest całkiem spory i można sporo czasu spędzić lawirując alejkami miedzy palmami, drzewkami pomarańczowymi i cytrynowymi. Do tego szelest fontann…nic dziwnego, że scenarzyści „Gry o Tron” wybrali właśnie to miejsce jako siedzibę jednego z południowych rodów – Dorne. Wejście kosztuje około 11 euro i kolejki ustawiają się już od rana, jednak miejsce to trzeba koniecznie odwiedzić za wszelką cenę!

krużganki i ogrody Alcazar

przepiękna architektura Mudejar

 

ogrody Alcazar

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Catedral de Sewilla – kolejne miejsce które po prostu trzeba zobaczyć i koniec. Największa gotycka budowla w Europie (!) i dokładnie takie wrażenie robiąca z zewnątrz i wewnątrz. Wejście to kolejny wydatek 10 euro, ale warty każdych pieniędzy. Z zewnątrz warto obejść katedrę z każdej strony, żeby przyjrzeć się gotyckiej misternej architekturze i licznym wieżom i wieżyczkom. Niesamowite jest też to, jak wielki jest to budynek. Wejście główne zdobi bogaty portyk. To co wewnątrz chyba najbardziej powala, to przestrzeń. Człowiek czuje się niezwykle malutki przy monumentalnych, ale smukłych kolumnach, kończących się sklepieniem żebrowym gdzieś daleko w górze. Siła katedry to wspaniały projekt i zdobienia skupione na ołtarzach oraz witrażach, tak że człowiek nie czuje się przytłoczony zbędnym bogactwem a jedynie nie przestaje podziwiać kunsztu architektonicznego. Z ciekawych elementów – znajduje się tu grobowiec Krzysztofa Kolumba. Będąc w katedrze koniecznie wybierzcie się na wieżę – wprawdzie trzeba się sporo nachodzić, ale za to widoki z góry rekompensują trud. Widać jak na dłoni całą Sewillę z jej domkami, basenami na tarasach i łatwymi do rozpoznania zabytkami. Przy wyjściu przechodzi się przez piękny ogród pomarańczowy.

architektura gotycka w Sewilli

portyk katedry w Sewilli

wieża katedry, na którą można się wdrapać licznymi schodami

grobowiec Krzysztofa Kolumba

wnętrze katedry

widok z wieży katedry na miasto

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Plaza de Espana – kolejne miejsce konieczne do zobaczenia. Rozległy pałac zajmujący praktycznie cały Plac Hiszpański nie jest aż tak stary, bo zbudowano go zaledwie w 1928 roku na potrzeby Expo. Jest pięknym przykładem architektury hiszpańskiej, zarówno w ogóle jak i szczególe – mnóstwo jest kafli i malowideł do oglądania, warto zwracać uwage na detale np. reprezentacje hiszpańskich miast. Plac to też miejsce przejażdżek dorożkami oraz częstych ulicznych występów flamenco.

Plac Hiszpański w panoramie

wnętrze tradycyjnego baru tapas ze zwisającymi szynkami dojrzewającymi

A co poza tym? Polecam włączyć sobie opcję wędrowniczka. Spacery po ulicach i uliczkach w centrum miasta mogą zająć całe godziny, a ich urok jest nie do opisania. Co chwilę pojawia się jakaś śpiewająca grupka, sklepy z pamiątkami hand made, stareńkie kamienice, bary tapas. Co do tych ostatnich to nie wypada napisać czegoś o jedzeniu, chociaż to temat na bardzo długą dyskusję.

notowany kredą na kontuarze rachunek oraz długa lista tapas na tablicy

Hiszpańska kuchnia jest dość ciężka i tłusta, za to ciekawa i łącząca różne smaki. Mnie zachwyciła idea tapas czyli niewielkich dań-przekąsek, serwowanych na małym talerzyku za niewielką cenę 1-2 euro. Dla chętnego spróbować wielu smaków Andaluzji to prawdziwy raj, bo można zamówić parę zupełnie różnych rzeczy i być w stanie to zjeść. Ja żywiłam się prawie tylko tapasami i 3-4 porcje starczały mi za normalny obiad lub kolację. Poza tym wizyta w samym barze tapas, szczególnie takim mniej turystycznym, a bardziej lokalnym, to prawdziwa przygoda. Tłok i ruch duży, ludzie ciągłe podchodzą i odchodzą od kontuaru, zazwyczaj nie ma gdzie zjeść bo stolików jak na lekarstwo, ale jest klimat! Mogę z powodzeniem polecić Bodegę Santa Cruz, która znajduje się zaraz obok Katedry Sewilskiej. Miejsce dość nie rzucające się w oczy, nie licząc tłumów naokoło. W środku drewniany kontuar na której kelnerzy zapisują kredą kto ile ma zapłacić (w miarę domawiania tapas dopisują kolejne pozycje). Tapas są robione na miejscu, świeże i bardzo smaczne a lista się zmienia w zależności od dostępności. I tu uwaga problem – lista tylko po hiszpańsku więc nigdy nie wiadomo na co trafimy ;). Polecam bardzo bakłażany w miodzie, zapiekane ryby oraz pieczone pieczarki. Dla miłośników mięsa znajdzie się sporo dobrej szynki dojrzewającej no i oczywiście piwo, wino, sangria! Łatwo dzięki temu kogoś poznać, ja zupełnie przypadkiem popijając sangrię trafiłam na Amerykankę podróżującą po Europie oraz Amerykanina od 20 lat mieszkajacego na stałe w Polsce (przypadek?). Niewątpliwie wieczór był wesoły 🙂

przykłady tapas – marynowany łosoś, zapiekane pieczarki oraz sałatka z ziemniaków i tuńczyka

Dodaj komentarz