Słowenia rozmaitości

Słowenia jest bardzo niepozornym krajem, wciśniętym gdzieś między Chorwację, Austrię, Węgry i Włochy. Polacy znają ją głównie z przejazdu na chorwackie wybrzeże, na świecie często mylą Słowenię ze Słowacją. A to wielki, wielki błąd. Słowenia ma mnóstwo do zaoferowania, właściwie wszystkiego po trochu, a że nie jest dużym krajem, także w 7-10 dni można doświadczyć każdego z jej dobrodziejstw. Na dodatek jest na tyle blisko Polski, że bez problemu da się tam dostać samochodem. Tak też i ja miałam okazję się tam przejechać, na dodatek z psem. Warto zwrócić uwagę, że punkty warte odwiedzenia, wymienione niżej połączone razem stworzą zgrabny plan objazdówki samochodowej, bo leżą w logicznej kolejności.

Bardzo przyjazny kraj, przemili ludzie, rozsądne ceny (choć nie niskie – jest euro) i mnóstwo atrakcji. Co zatem warto?

Lublana

jedna z najbardziej wdzięcznych stolic z jaką miałam do czynienia. Tak sympatycznego miasta chyba nigdzie nie widziałam. Czysto, jasno, bez tłumów, hałasu, natłoku turystów czy nadmiernego ruchu ulicznego. Swoje robi wielkość miasta (nie za duże), urokliwa rzeka, płynąca przez środek (ale taka nie za duża, kameralna, z licznymi mostkami) oraz górujący nad miastem gustowny zamek. Kameralność miasta i brak natłoku zabytków (nadrabiają pomnikami) pozwala nacieszyć się miastem w jeden dzień i wieczór (polecam się jednak przejść wieczorem, bo jest klimatycznie, szczególnie w knajpkach nad rzeką oraz widok na rozświetlone miasto z zamku. Uwaga tylko, bo koło północy, nawet w sobotę, knajpy i bary się zamykają. Słoweńcy lubią spokój ;). W dzień warto przejść się również do Parku Miejskiego.

Lublana nocą – oświetlone mosty

Lublana jest pełna pomników

rynek w Lublanie z zamkiem na wzgórzu w tle

Bled

Jezioro Bled to jedna z największych atrakcji Słowenii, znane w całej Europie. To chyba tez najbardziej turystyczne miejsce z całego kraju, dlatego pobyt i nacieszenie się jego widokiem wymaga trochę kombinowania. Po pierwsze to sama droga z Lublany do Bledu, jeśli wybierze się trasę okolicznymi wioskami, a nie autostradą, jest niezwykle malownicza – droga ciągnie się wstążką w górę i w dół, po pięknych lasach i co chwila wdrapuje na wzgórza odsłaniające panoramy na góry. Polecam zatrzymać się przy dość sławnym ze zdjęć kościółku św. Primoża w miejscowości Jamnik. Przy dobrej pogodzie można ustrzelić panoramę kościoła z ośnieżonymi Alpami w tle. Sam Bled to całkiem spore jezioro, którego główną atrakcją jest kościół na wyspie (Blejski Otok) oraz zamek na skale (Blejski grad). Co się samo nasuwa na myśl, najlepiej podziwiać widoki z wody, czyli z łódki. I jest to zdecydowanie optymalne rozwiązanie – wypożyczenie drewnianej łódki wiosłowej, pozwalającej za pomocą własnych mięśni dopłynąć do wyspy z kościołem to około 15 euro za godzinę (na łódce mieści się do 5-6 osób). Nie polecam rozwiązań wycieczek czy rejsów, są drogie i nie tak kameralne. Samo miasteczko jest zatłoczone turystami i ich samochodami, drogimi knajpami i hotelami, dlatego polecam nocować w wioskach gdzieś niedaleko – ceny drastycznie się różnią, a jest ciszej i sympatyczniej.

kościółek w Jamniku

kościół na wyspie, a w tle zamek Bledzki na skale

Bohinj

to drugie jezioro, o którym zazwyczaj mało kto pamięta, chyba że jest trekingowcem. Leży u wrót do Triglavskiego Parku Narodowego, obejmującego Alpy Julijskie, oferujące przepiękne tereny do długich i całkiem wysokich trekkingów. Bohinj stanowi też dużą bazę namiotową dla wspinaczy i głównie takiego typu noclegi można tam znaleźć. Jeśli chce się zacząć trekkingi wyżej (jezioro jest na wysokości ok. 500 mnpm) to można podjechać na tzw Planinę znajdującą się na 1600 mnpm. Jezioro jest piękne, mi podobało się bardziej od raczej nizinnego i zatłoczonego Bledu. Tu już czuć atmosferę wyższych gór i związany z tym spokój.

spokój nad jeziorem Bohinj

wąwóz Vintgar

jedna z naprawdę fantastycznych a wcale nie tak bardzo wyreklamowanych atrakcji Słowenii. Wąwóz znajduje się zaledwie parę kilometrów od Bledu, a swoimi widokami przewyższa samo jezioro. Trasa ma około 2 km i prowadzi drewnianymi kładkami podwieszonymi na skałach, czasem tuż nad poziomem szafirowo-turkusowej wody. Po drodze jest mnóstwo wodospadów, większych lub mniejszych, ogromnych głazów i piętrzących się skał. Poraża przejrzystość wody i to, jak głęboko widać dno. Plus – można tam wejść z psem 🙂

kładka w Wąwozie Vintgar

robi się ciasno!

Lipica

kierując się nad morze, jeśli jest się takim miłośnikiem tematów związanych z końmi, to absolutną koniecznością jest odwiedzenie Lipicy, kolebki hodowli lipicanerów, sławnej rasy koni, rozpowszechnionej dzięki Habsburgom na całą Europę, znanych przede wszystkim z wykorzystania w pokazach tzw hiszpańskiej szkoły jazdy. Konie są prawie zawsze siwe i mają charakterystyczny „garbaty” nos. Pomimo, że pokazy są najczęściej kojarzone z Wiedniem i tamtejszą szkołą jazdy, to właśnie z Lipicy te konie oryginalnie pochodzą (Słowenia wchodziła kiedyś w obszar królestwa Habsburgów). W Lipicy mamy możliwość wraz z przewodnikiem zwiedzić stajnie hodowlane, padoki, ujeżdżalnie oraz na koniec uczestniczyć w pokazie hiszpańskiej szkoły jazdy. Mimo że miejsce pokazu zdecydowanie ustępuje Wiedniowi, to cena i mniejsza ilość turystów zachęca do pokazu, który jest taki sam jak w Wiedniu.

stajnie w Lipicy

pokaz hiszpańskiej szkoły jazdy

WYBRZEŻE

Piran, Rezerwat Strunjan, Pola Solne

wybrzeże Słowenii jest malutkie, ale warte odwiedzenia. Wciśnięte między Chorwację a Włochy, ma swój urok w malutkich nadmorskich miejscowościach z klimatem oraz architekturą charakterystyczną dla wybrzeża Morza Śródziemnego. Co ciekawe, wcale nie jest tak bardzo zatłoczone jakby się wydawało, zważywszy, że na cały kraj przypada zaledwie parędziesiąt kilometrów wybrzeża (ale w sumie cały kraj ma około 3 mln mieszkańców, a Unia umożliwiła swobodne przemieszczanie się między krajami). Perełką w tej koronie jest Piran, urokliwe miasteczko położone na trójkątnym cyplu, zamknięte od strony lądu murem obronnym. Warto się na niego wdrapać ze względu na piękną panoramę na resztę miasta oraz morze ceglastoczerwonych dachówek. Zwiedzanie Piranu zajmuje niewiele, bo i miasto nie jest duże, za to naprawdę przyjemnie się pokręcić po wąskich uliczkach, co chwila wpadając na murowane domki, kościółki i knajpki, oferujące owoce morza. W Piranie nie ma ruchu samochodowego (oprócz wyjątków dla mieszkańców), dlatego zaparkować trzeba u wrót miasta. Nie polecam noclegów w Piranie – ciasne i bardzo drogie, dlatego ponownie warto zakotwiczyć się w pobliskich domkach letniskowych np w okolicy Portorożu.

widok na dachy Piranu z murów obronnych

rynek w Piranie

Kolejną, pobliską atrakcją jest Rezerwat Strunjan, tym bardziej sympatyczny, gdy żar leje się z nieba. Jak ktoś chce, to można poleżeć na plaży, ale dla takich, co ich nosi (czyli mnie) są całkiem ciekawe szlaki po okolicznych wzgórzach, z których rozpościera się cudowny widok na Morze Śródziemne. Dodatkową niespodzianką jest piękny klif i puste plaże kamieniste na dole, do których plażowe leniwce nie docierają.

Moon Bay czyli klify w Rezerwacie Strunjan

Na końcu w ramach ciekawostki warto się wybrać na pola solne, które znajdują się na zachód od Piranu. Kiedyś (i nadal ale w marginalnym, bardziej zachowawczym stylu) były one prężną jednostką produkcji soli na drodze odparowania wody morskiej. Do dziś wytwarza się ją tym samym sposobem co przez wieki, można to zresztą zaobserwować w ciągu wizyty. Pola solne wyglądają niezwykle z góry, ale w ramach wejścia do ich obszaru można wybrać się na spacer groblami, obserwując stare obszary pól, oraz te ciągle wykorzystywane. Jest też muzeum, przedstawiające historię odsalania wody morskiej oraz sklepik, gdzie taką sól da się zakupić.

czynne pola solne, gdzie sól jest zbierana ręcznie i transportowana wagonikami

stare, historyczne pola solne

I na koniec – nie opisałam wszystkich atrakcji, ale za to te, gdzie można wejść bez problemu z psem (łącznie z noclegami!). W większości miejsc naprawdę nie jest to problem, dlatego polecam wakacje ze swoim zwierzakiem w tym kraju!

z psem można też popływać łódką 🙂

Dodaj komentarz