Wszyscy ludzie Izraela

Podczas mojej podróży po Izraelu, po raz kolejny miałam możliwość zajrzenia do życia jego mieszkańców niejako od kuchni. Rozmawiałam z wieloma jego mieszkańcami – pracownikami Uniwersytetu, żołnierzami, studentami, młodymi i starszymi. Również i z tymi z Palestyny. Wyłania się z tych rozmów niebywale ciekawy i kompletnie mi nieznany świat, który tylko powierzchownie jest opisywany przez przewodniki, a jego skomplikowany mechanizm obrazuje złożoność kultury i historii Izraela. Nie jestem na pewno wielkim znawcą tematu, ale chciałam się podzielić kilkoma ciekawymi spostrzeżeniami i wynikającymi z tego zjawiskami, które można spotkać w tym państwie.

IN THE ARMY NOW

znak przed wjazdem do palestyńskiego miasta

Izrael jest w skomplikowanej sytuacji politycznej z resztą swoich sąsiadów. Ciągły konflikt militarny i fakt wywalczenia sobie po tysiącleciach własnego kawałka ziemi sprawia, że bardzo dużą wagę przywiązuje się do obrony kraju. Izraelici nie traktują jednak tego jako dopust boży – jest to ich obowiązek, ale też i chęć zrobienia czegoś dla swojej ojczyzny. Służba wojskowa jest obowiązkowa – każdy młody człowiek po liceum udaje się na służbę wojskową. Na ulicach nietrudno spotkać żołnierzy i żołnierki w mundurach i z karabinami. Na początku jest to dość paraliżujące, potem można się przyzwyczaić i traktować jako stały element krajobrazu. Poza samym zwiększeniem obronności, służba w armii wpływa znacząco na postawę ludzi i ich karierę życiową. W większości zaczynają oni studia dopiero w wieku 22-23 lat, także później też je kończą. Poza tym, o czym dowiedziałam się na uniwersytecie, studenci mają trochę inne nastawienie do swoich obowiązków. Nie ma dyskusji nad rzeczami, które trzeba zrobić. Trzeba je zrobić i już, to się robi. Ciekawe jest też to, że jeśli ktoś nie może z jakichś powodów wstąpić do armii to dobrowolnie wykonuje jakąś pracę w formie wolontariatu na rzecz kraju. Musztra jest też widoczna w dość bezpośrednim zwracaniu się, ścisłym przestrzeganiu zasad i egzekwowaniu tego samego od innych, w tym turystów.

W CIENIU WOJNY

tereny Palestyny – wojna odcisnęła swoje niszczące piętno na każdym mieście

Izrael jest w ciągłym konflikcie militarnym. To nie jest teoria i stąd jego przygotowanie do zaostrzenia takiego konfliktu nie jest teoretyczne. W każdym budynku uniwersyteckim jest schron przeciwbombowy. Podobne są w domach jednorodzinnych. Jedna z wykładowczyń opowiadała mi, jak w 2014 roku spędziła 3 tygodnie w schronie, schodząc do niego codziennie o 7 rano. Słyszałam też o bombach, które spadły niedaleko budynków uniwersyteckich. Po to również jest służba wojskowa oraz ciągle obecne kontrole bezpieczeństwa – zaczynające się na lotnisku, kontynuowane przed wejściami na dworce, do centrów handlowych, czy choćby pod Ścianę Płaczu. Choć wzmożone kontrolę potrafią uprzykrzyć życie, to trzeba zrozumieć też ich celowość. Zaledwie parę lat temu odnotowano przypadek, gdzie kobieta miała wnieść na pokład bombę w walizce zapakowanej przez jej narzeczonego…W dużej mierze bardziej dociekliwe sprawdzanie niektórych pasażerów oparte jest na intuicji sprawdzających. Trudno podejrzewać przecież samotną kobietę przed ślubem o chęć ataku terrorystycznego.

MUR

dla jednych unikalna atrakcja turystyczna, dla drugich świętość i powód do walki – ogromne natężenie miejsc kultu wielu religii sprawia, że w Jerozolimie napięcie jest prawie namacalne, a pokój bardzo kruchy

Jadąc z Jerozolimy nad Morze Martwe rzuca się w oczy wysoki betonowy mur. Oddziela on Palestynę od Izraela i symbolicznie pokazuje wciąż obecny i solidny jak beton konflikt między kompletnie różnymi kulturami. Ogromny jest kontrast między tymi dwoma obszarami. Podczas naszej szalonej podróży na stopa podczas Szabatu nad Morze Martwe, doświadczyłyśmy nagłego przeskoku z gwarnej, starożytnej i uporządkowanej Jerozolimy to niedaleko położonego miasta palestyńskiego, ogarniętego chaosem, zniszczeniem i żyjącym w cieniu meczetu. Trudno chyba o większy kontrast w ciągu zaledwie pół godziny. Ślady wojny widać w gruzach, ubóstwie i wszędobylskim bałaganie. Wojna odcisnęła piętno nie tylko na zachowaniu Izraelitów ale także na jakości życia Palestyńczyków.

SZCZĘŚLIWY TEN KTO NIE MA WIELE

jedna z wielkich przyjemności Izraelczyków – jedzenie. I są w tym naprawdę dobrzy, kuchnia izraelska jest uznawana za najlepszą na świecie. Na zdjęciu żydowskie chałki

Życie w cieniu wojny zmienia też perspektywę ludzi. Zaskoczyło mnie stwierdzenie mieszkańców, że Izraelici są jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Ciągłe zagrożenie sprawia, że tym bardziej czują jedność oraz szczęście z każdego przeżytego dnia. A spełnienie uzyskują przez dawanie. Bardzo podobała mi się mentalność tych ludzi – pracują chętnie i ciężko, ale znają umiar. Wykonują obowiązki rzetelnie, ale nie zaniedbują siebie, ani swoich bliskich. Nie ma tu tego wszechobecnego europejskiego pędu, a raczej pewne wyważenie między odpoczynkiem a pracą. Po części jest to również związane z obchodzeniem Szabatu, który wymusza pewien bezruch, spoczynek, refleksję, skupienie.

ortodoksyjni Żydzi dominują w Jerozolimie

SZABAT CZYLI SPOKÓJ

Podczas wędrówki, szczególnie w Jerozolimie, nasunęła się nam taka refleksja, że przydały się taki Szabat w Polsce. Obchody Szabatu są pewnym procesem, trwającym zdecydowanie dłużej niż 24 godziny, a jego rygor jest uzależniony od miejsca w Izraelu i gorliwości mieszkańców. W Jerozolimie przeżyłyśmy go na wskroś, w innych rejonach jak Tel Awiw czy Ejlat praktycznie niewiele zmieniła jego obecność w naszej aktywności. Jednak w absolutnym centrum judaizmu Szabat czuć już w piątek, który jest dniem wolnym od pracy (taka nasza sobota). Około godziny 14.00 czuć już pewne napięcie na bazarach i ulicach. Ludzie w pośpiechu kończą zakupy, jakby świat miał skończyć się zaraz. Koło godziny 16.00-17.00 z trzaskiem zamyka się dosłownie wszystko, co przed chwilą tętniło życiem – sklepy, usługi, kawiarnie, restauracje, komunikacja miejska, znikają samochody. Miasto dosłownie wymiera, a po ulicach hula wiatr. Ogromny kontrast do czwartku, którego wieczór tętnił imprezowym szaleństwem do późnych godzin. Tak będzie aż do soboty po zachodzie słońca, gdy koło godziny 21.00, nagle, jakby ktoś włączył światło, otwiera się większość sklepów i restauracji. Miasto wraca na chwilowy zryw świętowania przed niedzielą, pierwszym dniem pracującym. Co się dzieje pomiędzy? W sobotę w ciągu dnia nadal wszędzie pustki, a ulicami przechadzają się żydowskie rodziny. I właściwie tyle. Turyści włóczą się trochę bez celu, zdezorientowani nagłą pustką. Na szczęście w sobotę zaczyna tętnić życiem część muzułmańska. Oprócz samej obecności chasydów i braku handlu, szabat to czas wyciszenia i modlitwy. Nawet jeśli ktoś nie jest ortodoksyjnym żydem to uświęca ten dzień skupienia, powstrzymując się nawet od rozrywek, a bardziej spędzając czas z rodziną. Towarzyszą temu uroczyste posiłki.

KIBUCE

wielokulturowość w granicach Izraela widoczna jest bardzo w Tel Awiwie. Diaspora izraelska jest potężna i obecna na każdym kontynencie, a powracający lub odwiedzający Izrael przynoszą ze sobą kulturę krajów w których zamieszkiwali.

Idea kibucy jest w pewnym sensie zbliżona do współczesnej idei kohabitatu, która w niektórych kręgach ma coraz więcej zwolenników. Taki powrót do korzeni, do życia społecznego. Natomiast kibuce są bardzo starym pomysłem, wywodzącym się aż z życia plemiennego. I tym właściwie są, ale umiejscowionym we współczesnych realiach. Nie miałam pojęcia, że nadal taki styl życia może całkiem dobrze funkcjonować, a w Izraelu nadal kibuce są i mają się dobrze, chociaż po rozmowie z jednym z jego mieszkańców (nomen omen wysokiej rangi pracownikiem uniwersytetu) wiem, że ich założenia i sposób prowadzenia się zmieniły i zmieniają. Czym zatem jest kibuc? To społeczność ludzi, która w założeniu miała posiadać wspólne zasoby i razem na nie pracować. Oznacza to w praktyce, że członkowie kibucy pracują normalnie w zawodzie, jednak pensje przelewane są na konto kibucu, i w zależności od rodzaju „ustroju” w danym kibucu – albo zatrzymują oni część pensji na swoje potrzeby, czasem współmiernie do wysokości zarobków, albo nie. Poza tym cała infrastruktura kibucu, który jest samowystarczalnym miasteczkiem, jest wspólna. Wspólne samochody (pewna zakupiona ilość do dyspozycji społeczności), uprawy, domy, przedszkola czy opieka nad dziećmi. Wszyscy pracują (oprócz pracy zarobkowej) przy wspólnotowych budynkach i zapleczu. Co ciekawe, organizowane są również wolontariaty dla młodych ludzi spoza kibuców, uczące ich życia w społeczności i pracowania dla innych. Kibuce łatwo zauważyć podróżując po Izraelu – są to dość duże ogrodzone obszary, coś w stylu koszarów, budowane poza miastami.

 

Dodaj komentarz